
„Seks i inne choroby cywilizacyjne„; wyd.: Videograf
Ok. stało się. Popełniłam książkę. „Seks i inne choroby cywilizacyjne”. Czyli o co chodzi?
Słodko-kwaśny seks
Niedługo wchodzi „50 twarzy Greya” do kin. „Soft-porno dla mamusiek” czy też harlequin dla nastolatek. Wszystko w „Greyu” jest idealne i piękne, co w rzeczywistości byłoby jedną wielką bzdurą, ponieważ seks bywa też brudny: ludzie się od niego uzależniają, odnajdują w nim poczucie szczęścia, kiedy popadają w depresję, oddają się komuś w łóżku, żeby w zamian mieć uczucie czy akceptację, albo też coś jeszcze innego. Ale o tym już nie mówimy. Wolimy słodzić i infantylizować seks. W „Seksie i innych chorobach cywilizacyjnych” nie ma miejsca na naiwny seks.
Książka ta powstała tuż przed „50 twarzami Greya”, dlatego też pewne wydawnictwo odpowiedziało mi (co jest czymś świetnym, ponieważ zazwyczaj wydawnictwa nie uzasadniają swoich decyzji, ale dlatego to zrobili, ponieważ recenzowałam ich książki), że gdyby moją książkę napisał mężczyzna, to oni z chęcią, by ją wydali, jednak nie zrobią tego, ponieważ nikt nie sięgnie po tego rodzaju literaturę, którą napisała kobieta.
Podobnie było z J.K.Rowling – wydawca doradził jej, żeby podpisywała się inicjałami, ponieważ obawiał się, że mniej czytelników sięgnęłoby po książkę, którą napisała kobieta. Mało który chłopiec utożsamiałby się z 10-letnim czarodziejem, którego wykreowała autorka – tak swoją decyzję uzasadniał wydawca książek o „Harrym Potterze”.
Tak faktycznie jest: statystycznie rzecz biorąc po kobiecych autorów sięgają głównie kobiety, zaś po męskich zarówno czytelniczki jak i czytelnicy. Dlaczego boimy się sięgać po książki napisane przez kobiety? Bo uważamy, że kobiety będą pisały w sposób przesłodzony i naiwny? Bo kiedy słyszymy „literatura kobieca”, mamy na myśli powieści miłosne i harlequiny.
Prawdziwy seks
Jest seks w „Seksie”, ale – paradoksalnie – nie chodzi o niego samego. Oczywiście chodzi o ludzi. I oczywiście nie ma słodkich i romantycznych scen erotycznych. Nie ma naiwnego i nieprawdziwego podejścia do tematu seksu. „Nie ma słodko-pierdzącej miłości”, jak to zwykłam mówić. Nie ma infantylizowania: każda z prezentowanych głównych bohaterek utożsamia różne grupy społeczne i tym samym różne problemy, z jakimi zmagają się, tj. uzależnienie od masturbacji w wyniku depresji, uzależnienie seksualne od agresywnego partnera, a także problem z ortoreksją, z którą zmaga się bohaterka, która obsesyjnie pragnie sukcesu medialnego.
Książka obala jednocześnie pogląd na to, że to mężczyźni pragną seksu dla samego seksu, zaś kobiety dla miłości i stałego związku. Prezentuję feministyczną postawę, że kobieta również potrafi sprowadzić mężczyzn jedynie do roli kochanków, tak jak to do tej pory czynili mężczyźni wobec kobiet, i skupić się na sobie, swoich potrzebach oraz swojej pracy. Ta bohaterka „Seksu” wychodzi poza uwikłanie płci. Zawiera w sobie „dwie płcie” – „męską” i „żeńską” według społeczeństwa, ponieważ przyjmuje „męskie cechy”: jest bardzo niezależna, silna, momentami wręcz cyniczna, nie ma potrzeby związać się z nikim. Pragnie seksu dla swoich przyjemności, skupia się na swojej karierze zawodowej.
Druga zaś bohaterka reprezentuje współczesną generację ludzi, którzy weszli w życie dorosłych w dobie „kryzysu ekonomicznego”. Pokolenie „zmarnowanych nadziei”. Ta bohaterka w wyniku depresji uzależnia się od masturbacji. Ponieważ tak właśnie wygląda prawdziwy seks – nie jest on zawsze ładny, ani romantyczny, ani też nie kończy się happy Endem. Obecnie „Seks w wielkim mieście” jest przereklamowany. Teraz młode dziewczęta utożsamiają się z nie-idealnymi bohaterami Leny Dunham z „Dziewczyn”. I takie też są bohaterki „Seks i inne choroby cywilizacyjne”. Nie ma przekolorowanych kobiet sukcesu, których życie to nieustanne ganianie – w drogich szpilkach i z nienaganną figurą – za świetnymi mężczyznami. Książkę napisałam tak naprawdę jakieś… 3 lata temu. Zanim pewne sprawy stały się aktualne. Np. zanim serial „Dziewczyny” stanie się popularny w naszym kraju, a ludzie zrozumieją, że lukrowany seks z serialu „Seks w wielkim mieście” to tylko niespełniająca się obietnica dla młodych.
Kobiety o seksie
Weźmy dla przykładu dwa filmy: „Wstyd” i „Nimfomankę”. Który z tych filmów był bardziej szokujący? Ten, w którym to kobieta zaliczała facetów, czyli „Nimfomanka”. Przecież to jest takie nietypowe, żeby kobieta tak bardzo pragnęła seksu.
Bohaterki mają swoje ułomności, wady. Nie są nieskazitelne jak serialowe postacie „Seksu w wielkim mieście” czy też jak kobiety z kobiecych magazynów. Te kobiety popadają w depresje, uzależnienia. I takie też są prawdziwe kobiety: zachowują się „jak mężczyźni” w kwestii seksu, rozmawiają o nim w sposób nie zawsze „dziewczęcy”, trywialny, „biorą orgazm”, kiedy mają na to ochotę, przyznają się do swoich perwersji i nie zawsze mówią kwiecistą polszczyzną. Nie są zdemoralizowane, ponieważ pragną seksu tak samo jak panowie czy też dlatego, że mają duże potrzeby seksualne. Nie są „kobietami upadłymi”, ponieważ nie są delikatne i słabe psychicznie.
Czytając ostatnimi czasy książki do recenzji, mam wrażenie, że wydawnictwa ogłupiają kobiety. Produkują książki, w których pokazują, że kobiety są głównie sfokusowane na miłość i związek. Jakby to było najważniejsze w życiu. Jestem szczególnie przerażona, kiedy czytam współczesne książki gatunku „soft-porno” – naprawdę wydawcy uważają, że to jest fair, żeby wmawiać kobietom, że wystarczy być uległą w łóżku, żeby znaleźć swoją miłość? I że wystarczy z facetem pójść do łóżka, by ten zapałał do nich uczuciem? Czy wydawnictwa uważają, że my nie mamy innych problemów tylko jakieś miłostki? Czy baby nie stykają się z większymi problemami w dzisiejszych czasach? Naprawdę kobiety są tak tępe i niewykształcone, by przemawiać do nich takim marnym językiem, jaki prezentowany jest we współczesnych wydawaniach? Jak dla mnie język kaleczy perwersję. I do tego jest nierealny. Ponieważ kobiety nie rozmawiają między sobą o seksie jak dwie dewotki, które dostają rumieńców, kiedy mówią „o tych sprawach”.
„Seks i inne choroby cywilizacyjne”
Przeplatające się historie trzech koleżanek, z których każda zmaga się z jakimś uzależnieniem. Jedna z nich jest uzależniona seksualnie od mężczyzny, który leczy się psychiatrycznie. Wszelkie próby uwolnienia się od niego są nieskuteczne i wreszcie kończą się pobiciem. Druga z koleżanek nie widzi szans na znalezienie dobrej pracy w naszym kraju. Wpada w depresję, którą leczy chorobliwą masturbacją. Trzecia jest dziennikarką, która obsesyjnie stara się być idealna. Zapada w nowoczesną odmianę anoreksji, która charakteryzuje się obsesyjnym zdrowym odżywianiem i niewielką ilością przyjmowanego pokarmu.
————————————————————————————————————–
Przeczytali, zrecenzowali i napisali:
Cosmo
Irka
Kto czyta książki – żyje podwójnie
Juventum
Luty 13, 2015
Stereotypowa okładka. Zawsze mnie zastanawia dlaczego ilekroć jest mowa o seksie to MUSI to być zilustrowane nagą kobietą, albo choćby obietnicą tej nagości. Artykuł o seksie oralnym? No to dajmy kreskówkowy obrazek ona klęczy przy rozporku, żeby czasem nie było że że oral to coś więcej niż obciąganie. Naga prawda o muzyce w filharmonii? Zilustrujmy zadumanym artystą i damskimi nóżkami na szpilkach, no bo jak nagość to wiadomo czyja. Nagi mężczyzna? Toż to pedalskie, robione pod mężczyzn homo, nawet jeśli adresatkami są hetero kobiety to i tak większość to odbierze jako pedalskie. Używam tego słowa celowo. Ostatnio wpisywałam w googlach „nagie pośladki”, w grafice wyskakują zdjęcia pośladków i nie tylko, kobiet rzecz jasna. Mąż skomentował, że widocznie kobiety nie mają takich potrzeb. I to człowiek powiedziałabym uświadomiony w kwestii praw seksualnych. Ostatnio przeczytał Masters of sex, okładka tej książki to już kompletna porażka, w ogóle nie licuje z treścią. Mężczyzna to garnitur, kobieta nagie ciało, stylistyka taka, że jak na to patrzę to mam wrażenie że przedstawia faceta trzymającego truchło sarny, które ten za chwilę rzuci na klepisko xD Tym bardziej mnie dziwi jak widzę, że feministki wydają książki o seksie i ilustrują je zgodnie z jedynie słusznym wzorem. No i potem trza w domu dowodzić, że heteroseksualne kobiety podniecają męskie ciała, bo tak patrząc na (pop) kulturę to rzeczywiście ciężko w to uwierzyć. I wszystko kręci się wokół schematu mężczyzna podmiot, którego się podnieca i stymuluje na wszystkie możliwe sposoby, a kobietom wystarczy jak sobie popatrzą na inne kobiety. A może rzeczywiście to tylko ja, moje siostry i koleżanki takie dziwne jesteśmy że podobają nam się męskie ciała i mamy potrzeby je oglądać. Nawet artykuły o przemocy seksualnej, handlu ludźmi ilustruje się zdjęciami nastolatek w podartych rajstopkach i mini. Jak seks (bo gwałt to taki rodzaj seksu, tylko trochę inny.. tutaj można prześledzić narrację artykułów prasowych na ten temat np. piszą o gwałcie w mieście x a w którymś momencie pada zdanie „mężczyzna uprawiał seks z nieprzytomną” którą wcześniej własnoręcznie znokautował) to naga kobieta. W kółko ta sama śpiewka.
Luty 18, 2015
Zgodzę się z Tobą – zawsze są kobiety w artykułach, ktore dotyczą seksu. Zgadzam się z resztą ze wszystkim tu
Ale akurat w przypadku tej książki jest naga kobieta, ponieważ… książka jest o życiu seksualnym kobiet.
Luty 13, 2015
Lubię Twojego bloga, masz lekkie pióro, sporo poczucia humoru i ciekawe spostrzeżenia. Z niektórymi się nie zgadzam, jak choćby te na temat noszenia obrączek, trochę nadinterpretacja. Mam własną od kilku miesięcy, noszę sporadycznie i bardziej jako biżuterię, czasami jako zabezpieczenie przed niechcianym podrywem. Śmiejemy się że jest komunikatem mam już właściciela. Bo niestety taki jest stosunek wielu mężczyzn do kobiet, że nie przyjmą odmowy na zasadzie „nie mam ochoty, ale tekst o posiadaniu chłopaka, czy męża skutkuje ulotnieniem się natręta. Pisz dalej, na pewno będę czytać, każdy feministyczny głos w polskim internecie uważam za bardzo ważny.
Sierpień 12, 2017
<3
Marzec 29, 2015
Zazdroszczę Ci strasznie, bo nie dość, że napisałaś książkę, to jeszcze możesz ją ładnie opisać. Hapaj reckę: http://fabryka-dygresji.blogspot.com/2015/03/marta-pusa-seks-i-inne-choroby.html
Lipiec 7, 2015
Książkę skończyłam czytać wczoraj. Były momenty, że chciałam nią rzucić o ścianę. Decyzje i poglądy bohaterek są czasami tak dalekie od moich, że gubiłam się, co nimi kieruje tak naprawdę. Z drugiej strony wydaje mi się, że taki głos był potrzebny.
Kiedy kilka lat temu znajoma tłumaczyła mi, że ona „nigdy nie weźmie do buzi, bo to obrzydliwe”, ja delikatnie próbowałam jej wyłożyć swój pogląd na to, że skoro jest obrzydliwe, to nie rozumiem, czemu w ogóle uprawia seks…
Przyznaję nie polubiłam się z Olgą, bardzo. Nawet bardziej niż bardzo, a i Nataria wydała mi się pogubiona zupełnie we własnym życiu. Ale domyślam się, że właśnie o to chodziło, nie o to, by je polubić wszystkie i się z nimi identyfikować, tylko popatrzeć na siebie przez pryzmat ich wszystkich. :
Dzięki za fajną lekturę na lato.
Wrzesień 4, 2015
Bohaterki, których takowy dotyka, musza borykac sie z nim kazdego dnia, chociaz, jak to w przypadku uzaleznienia bywa, nie do konca zauwazaja swój problem. Seks i inne choroby cywilizacyjne” to mocna ksiazka, w której nie brakuje cietego jezyka i ostrych dialogów.
Listopad 4, 2015
Pozdrawiam autora za doskonały komentarz.
Wrzesień 28, 2016
Duża część społeczeństwa zamiast myśleć samodzielnie woli powtarzać zasłyszane od innych teksty, które akurat trafiają w sedno ich własnego rozumowania. Na takich grupach ludzi swój sukces opiera kościół. Tam trwanie we wspólnocie jest tożsame ze ślepą wiarą.
Wrzesień 28, 2016
Na prawdę świetny blog, aż miło się czyta!
Lipiec 27, 2017
Marta…..Kocham Cię!!!!! Przyznam się, że Twoja książka wpadła w moje ręce całkiem przypadkiem-i to właśnie przez okładkę (mimo że niektórzy twierdzą,że to takie „typowe” ). …wyszperałam ją w namiocie z „tanią książką” nad morzem …….Kiedy skończyłam ją czytać-a raczej kiedy ją połknęłam…..wiedziałam, że muszę Ci wyznać miłość
Sierpień 12, 2017
<3
Lipiec 27, 2017
Marzec 6, 2018
Bardzo nas cieszy moda na ekologię. Życie w zgodzie z naturą to najlepsze co możemy zrobić dla Ziemi i nas wszystkich
Grudzień 10, 2018
Make a more new posts please
___
Sanny